Szukałam tkackich wątków w Rumunii.
Zaczęłam od skansenu w Ramincu Valcea. Krosna wyglądały podobnie do
tych w Olsztynku. Widać, że nikt ich od dawna nie używał...
Starobukowińska chata w Marginea i przemiła pani,
która sprzedawała tam utkane przez siebie serwety, bieżniki, dywaniki, koce itp.
Po prawej - błąd w przewlekaniu przez nicielnice nie musi być wadą dyskwalifikującą - urok ręcznie tkanych materiałów...
Tkaczka z muzeum w Ieud przy swoim warsztacie. Tkanina bawełniano-konopna. Za bidłem i nicielnicami widać przełożone przez osnowę deski, które służą do wybierania wzoru.
Mniszka z klasztoru w
Barsanie przy pracy.
Wszystkie krosna, jakie widziałam w Rumunii były niskie, zastanawiałam się, jak się tam mieszczą te kobiety i czy im wygodnie. System counterbalance, raczej czteronicielnicowe, a wśrod utkanych rzeczy na straganach królował twill.
Postscriptum:
na lokalnym targu owocowo-warzywnym
w sekcji second hand trafiłam
ostatnio
na piękny, ręcznie tkany materiał. W bardzo dobrym stanie. Za 3 zł!
I pytanie, na które nie znam odpowiedzi – gdzie powstał?
I pytanie, na które nie znam odpowiedzi – gdzie powstał?
Piękne zdjęcia! Fajnie wiedzieć że tkactwo nadal żyje :)
OdpowiedzUsuńZ kolei z ciekawych trofeów to ja parę lat temu kupiłam w lumpie za 4zł, ręcznie tkany w jodełkę pled wełniany. Jest piękny i wygląda jakby był także barwiony naturalnie (różne odcienie oliwkowego i zieleni). Czasem można trafić różne cuda :)
dziękuję :)
UsuńTkactwo żyje, liczę, że u nas będzie się miało coraz lepiej! Wszak Ty i Victoria macie już na tym polu niemałe zasługi :)
Cuda w lumpeksie - ostatnio znalazłam męską marynarkę z oryginalną wszywką Harris Tweed, tylko fakt, że rozmiar na nikogo i dużo cięć powstrzymało mnie przed kupnem
Kiedy zobaczyłam ręczniczki do razu pomyślałam - Ukraina, ale to może być też Bułgaria. Nie jestem oczywiście pewna, jedynie przypuszczam....
OdpowiedzUsuńLoomy kiedyś pisała o tkaniu w Japonii. Mocno zainteresowały mnie wówczas temtejsze krosna, własnie ze względu na ich budowę, która pozwala na ciągłe bycie blisko podłoża. Te, rumuńskie są znacznie większe, ale dalej wyglądają tak, jakby przeszły ewolucję od beackstrapu do krosien poziomych. Myślę, że pracuje się na nich całkiem wygodnie.
też pomyślałam o Ukrainie albo Białorusi
Usuńmoże faktycznie jest w nich coś z backstrapu, wydaje mi sie też, że w porównaniu z polskimi, czy skandynawskimi krosnami te rumuńskie mają dłuższy tył (od nicielnic do wału nadawczego)
Zgadzam się z tym, że "błąd w przewlekaniu przez nicielnice nie musi być wadą dyskwalifikującą" - znam to z życia własnego :-D.
OdpowiedzUsuńUrzekło mnie słowo "mniszka" i sama mniszka przy pracy też.
A! I ja mam na koncie lumpeksowe znaleziska - tak długo przyglądałam się tkaninie, że chyba zaczęłam podejrzanie wyglądać...
Przekuć watę na zaletę to cenna umiejętność :)
UsuńPrzyglądanie się pracy mniszki było fascynujące, mogłabym tam zostać na dłużej...
I nie napisałas, co to za znalezisko!
Krosna prawie takie same jak w Świętokrzyskim. Zdjęcia rewelacja.
OdpowiedzUsuńSzukałam róznic - wydaje mi się, że rumuńskie mają trochę inne mechanizmy blokujące i czasami mocowanie pedałów, ale poza tym bardzo bardzo podobne
UsuńDziękuję :)