Zagęszczanie nitek osnowy na brzegach tkaniny ułatwia pracę –
dyscyplinuje tkaninę – pomaga ją ustabilizować i uniknąć falowania.
Przy tkaniu moich ulubionych szmaciaków przekładam po 4 nitki
brzegowe przez płochę podwójnie i już to pozwala na uzyskanie ładnego, wyrównanego brzegu.
Anne Dixon
opisuje w książce („Handweaver’s pattern book. The essential illustrated guide
to over 600 weaves”, o której pisałam tu) bardziej złożoną metodę. Używa do tego po 12 nitek z każdego brzegu.
Opis teoretyczny wygląda tak:
Pierwszy etap - nicielnice
4 zewnętrzne nitki przewlekane przez nicielnice pojedynczo,
a kolejnych 8 przewlekanych podwójnie
Schemat przewlekania przez struny nicielnic (lewy brzeg tkaniny)
Drugi etap – płocha (przy założeniu, że osnowę przewlekamy
zgodnie z epi płochy czyli jedna nitka znajduje się w jednej szczelinie)
Wszystkie 12 nitek przewlekamy przez płochę podwójnie – tzn
pierwsze 2 nitki w jedną szczelinę, drugie 2 w drugą szczelinę, a potem kolejne
4 w trzecią szczelinę, i jeszcze 4 w 4 szczelinę
Schemat przewlekania
przez płochę (lewy brzeg tkaniny)
A tu brzegi w praktyce - w szaliku z wełnianą osnową i wełniano-bawełnianym wątkiem:
Obawiałam się, że zagęszczenie będzie zniekształcało wzór,
ale okazało się, że wygląda dobrze i spokojnie mogę takie brzegi polecić.
A Wy jakie macie sposoby na brzegi?