Zapach lawendy – obezwładniający tak, że kręci się w głowie…
Są miejsca, gdzie można posiedzieć na ławeczce wśród kwitnących
krzaków i inhalować się do woli.
zdjęcie zrobione na polu lawendy w Nowym Kawkowie |
A potem?
Pakujemy kwiaty lawendy w ręcznie tkany woreczek
Doszywamy ręcznie robiony sznureczek (kumihimo)
I gotowe!
W szafie pięknie pachnie, a za oknem wygląda tak.
Piekna polska złota jesień trwa.
Piękna jest ta lawenda. I pięknie pachnie. Dodam , że na koniec jeszcze długo "ręcznie macamy" saszetki, bo są takie przyjemne w dotyku i delikatne :-).
OdpowiedzUsuńSuper pomysł na wykorzystanie niewielkich tkanin. Pewnego dnia go "spapuguję", ok?
O tak! Zapomniałam dodać, że ugniatanie i międlenie jest wysoce wskazane! Olejki eteryczne uwalniają się przez lata.
UsuńPapuguj, zapraszam :)
Czytam wpis i wącham saszetkę. Jeszcze raz dziękuję :)
OdpowiedzUsuń:))) Pozdrawiam!
Usuń- Ha! - powiem tylko. - Idę po lawendę!
OdpowiedzUsuńTo bardzo dobry pomysł, sezon na mole nigdy się nie kończy, lepiej być przygotowanym :)
UsuńDo walki z molami używam kasztanów, ale w szafach lubię lawendowy zapach i też mam :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, nie w takich pięknych woreczkach. Piękne tkaniny!
No popatrz, nie wiedziałam, że mole nie lubią kasztanów! Tak czy inaczej - domowe sposoby najlepsze.
UsuńDziękuję :))
Ich lese einige Zeit deinen Blog und find ihn sehr gut.Die Lavendelkissen sing eine nette Kleinigkeit. Ich freue mich auch jemand gefunden zu haben, der ebenfalls Kumihimo und Weben verbindet.
OdpowiedzUsuńLG Silke
danke, Silke :)
UsuńDanke, Silke :)
Ja, ich stimme voll und ganz - kumihimo gehts gut mit handgewebten Stoffen.
Deine Takadei Bander gefallen mir sehr! Eines mochte ich diese Technik probieren.
LG fur Dich