wtorek, 31 marca 2015

Krosna 3.0


Krosna 3.0 / Loom 3.0

Przyszedł moment, w którym niecałe 70 cm szerokości roboczej przestało wystarczać. Przeliczałam wzdłuż i wszerz, uwzględniałam pojemność mieszkania i stanęło na Varpapuu o szerokości tkania 100 cm.
One day it appeared that 70 cm weaving width was not enough and since few months I have new to me loom – Varpapuu 100 cm.

Teraz trochę o tym, jakie są i jak się na nich pracuje:
O systemie dźwigniowym (kontrmarsz) się nie rozpisuję, bo w tej kwestii nic się nie zmieniło, nadal jestem jego wielką fanką i wcale nie przeszkadza mi mnogość półstopni i plątanina sznurków. 

Dolne bidło – to lubię, a przy dywanikach itp. przydaje się możliwość solidnego dobijania. Obawiałam się, że trudniej mi będzie zachować równomierne dobijanie przy cieńszym wątku i delikatniejszych tkaninach, a tu przyjemna niespodzianka – po „skalibrowaniu” mocy dobijania na początku bez większych problemów udaje się uzyskać równomierną gęstość wątku.
Możliwość zamontowania do 12 nicielnic! Tyle jest miejsca i  tyle otworów w półstopniach i podnóżkach (na razie ciągle korzystam z 4 i ciągle jestem w stanie nauczyć się czegoś nowego :)), ale myśl, że mogę je  szybko rozbudować, jest bardzo przyjemna.
Mechanizm blokujący wały to kupa żelastwa (nie umiem tego nazwać inaczej) – jest potężny i dość hałaśliwy, a korbka wystaje i można się na nią nadziać – to z minusów, ale są też plusy – dzięki długiemu ramieniu można bez wysiłku naciągnąć osnowę nawet bardzo mocno. No i skok na kole zębatym jest nieduży, więc dobrze dopasowuje naciąg do potrzeb. 

Wysokość - krosna są dużo wyższe niż polskie, na których miałam do tej pory okazję pracować – dla mnie ogromną zaletą jest dużo miejsca na nogi, a kolanami nie wypycham tkaniny. Wygodniej też operuje się podnóżkami, nie trzeba za każdym razem podnosić nogi w biodrze, wystarczy tylko przesuwać stopę. Wysokość sprawia też, że kiedy coś spadnie, trzeba się wygramolić z ławeczki i zanurkować pod spód. Doświadczenie nauczyło mnie szybko, że najczęściej lubi spadać haczyk przy przewlekaniu przez płochę, więc teraz przymocowuję go sznurkiem do guzika od spodni ;-).
Łatwo uzyskać czysty przesmyk. Nawet kiedy nie bardzo chce mi się bawić w superdokładne regulowanie wszystkich sznurków (a trochę tego jest nawet przy 4 nicielnicach), przesmyk jest wystarczająco  duży i czysty, czółenko śmiga swobodnie i nie zahacza o osnowę.
Fartuchy przy wale nadawczym i odbiorczym. Wcześniej korzystałam z kijka na sznurkach (apron rod), teraz mam fartuchy. Na początku pracy zanim fartuch nawinie się na wał, tworzy wygodne półeczki do trzymania czółenek, nożyczek, cewek, nawet kot uparcie pcha się na taki hamak.
Wyjmowane elementy – bardzo przydatne przy osnuwaniu. Można wyjąć wał przedni, przewał, zdjąć bidło i wejść do środka, żeby wygodniej przewlekać osnowę przez nicielnice, czy płochę. Varpapuu ma te elementy przykręcane śrubami, a nie na wcisk, jak miałam poprzednio, czy jak mają krosna Glimåkra. 100 cm szerokości roboczej sprawia, że kiedy się taki kawał brzozowego drewna odkręca lub przykręca w pojedynkę, trzeba się trochę nagimnastykować, dochodzę do wprawy.
Podsumowując – pracuje się bardzo wygodnie, bardzo szybko się przestawiłam. Teraz czuję się jak po przesiadce do większego, wygodniejszego auta, ale do pierwszego krosna, ręcznie robionego specjalnie dla mnie zawsze będą miała sentyment. I czekam aż znajdzie się wystarczająco dużo miejsca, żeby można było rozstawić oba, albo i więcej warsztatów tkackich…

Short description:
As I’m a big admirer of countermarch system, my new loom is obviously a cm loom. Lower beater – I like it, especially while weaving rag rugs. And, surprisingly, it’s not a problem to keep the same beating strength, even with fine  yarns. I can easily extend it to 12 shaft, now I use 4, but I like the thought that I can :). Brake system - huge and noisy, but works properly. The height – Varpapuu, like other Scandinavian looms is much higher than Polish traditional looms. I like having more space for legs, it’s  easy to operate with pedals, but if you drop something, you have to dive under the loom, so I keep my sley  hook attached to trousers’ button while threading the reed. The shed is stable and it’s easy to keep it clear. Linen aprons – new to me (previously I used apron sticks), quite convenient. Removable beams – comfortable while you can sit close to the heddles while threading. The beams are big and heavy, fastened with screws, so sometimes I need longer hands, or more than 2 hands at the moment ;-).
To sum up: weaving is comfortable, it’s like driving newer, bigger, more comfortable car, but it would be even better to have more looms working…

19 komentarzy:

  1. Wow! Gratuluję nowebgo nabytku :)
    Ostatnio mam wrażenie, że wszystkie się zbroicie w coraz to nowy sprzęt, a ja ciagle jestem przyspawana do mojej stołówki ;| No cóż brak miejsca :(
    A jak Ci się pracuje z dolnym bidłem? Bo do tej pory wszędzie zachwalane są raczej te górne. I w sumie nie wiem czemu, miałaś do czynienia z oboma rodzajami, więc czy faktycznie jest duża różnica?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! on nawet już nie taki bardzo nowy, tylko napisać nie było kiedy ;)
      Górne bidło ma szybką i łatwą regulację, ja osobiście wolę dolne - jest bardziej stabilne i dodatkowo pracuje swoim bezwładem. Pamiętam początki z górnym - przy mocnym dobijaniu nawet mi kiedyś zeskoczyło, no ale to były początki :).
      Myślę, że każdy tkacz ma w tej kwestii własne preferencje.

      Usuń
  2. Ej! A gdzie jest mój komentarz?! To już drugi raz na Twoim blogu mi się zdarza :-(.
    W zagubionym komentarzu gratulowałam, żałowałam, że na zdjęciach nie ma kota i coś tam jeszcze o haczyku było ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niestety nie wiem, gdzie jest Twój wcześniejszy komentarz, nigdzie go nie znalazłam :(
      przyjmuję gratulacje :), a kot tym razem zaspał na sesję zdjęciową
      ciekawa jestem co to było o haczyku?

      Usuń
    2. Że fajny patent, tylko muszę sobie najpierw guzik do dresów przyszyć ;-)

      Usuń
    3. :))))
      teraz przyszło mi do głowy, że można też przywiązać sobie sznureczek do nadgarstka i haczyk też nie ucieknie

      Usuń
  3. No no :) wielkie gratulacje :) tak już coś mi się wydawało jak pokazywalas oświetlenie :p krosno cudne i tak bardzo moje przypomina :)
    Co do bidla to masz rację dolne jest najlepsze - przekonałam się o tym w Łucznicy pracując na tym zielonym metalowym :) pamiętasz pewnie jego urok :p
    A tak z ciekawości jakiej wysokości jest ta część do belek wahliwych - jak ja lubię tą nazwę ;) i ile rzędów polstopni się dorobilas :)
    Pomysł z haczykiem super - trzeba ułatwić sobie życie - ja używam szydełka któremu przedłużyłam rączkę bo przez struny z oczkami łatwiej się przewlekac ;)
    No to na takim sprzęcie już sobie wyobrażam jakie cuda będziesz popełniać :)
    Niech sprawuje się jak najlepiej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asiu, dziekuję :)!
      Czy Ty pytasz o wysokość krosna? Ma 157 cm, właśnie zmierzyłam, a półstopnie - jak to w kontrmarszu, w dwóch rzędach :)
      Oczywiście pamiętam zielone krosno z Łucznicy i jego specyficzny urok... od tamtej pory mam jasność, że nicielnice tylko tekstylne ;-)
      A czym przewlekasz przez płochę? Szydełko mieści się w szczeliny?

      Usuń
    2. Ja widziałam tylko na filmikach że tkaczki przeciagały przez struny haczykiem od plochy. U mnie są tak małe oczka, że właściwie od początku przewlekam struny szydełkiem a dopiero szczeliny haczykiem :) Ale ja w ogóle wszystko po swojemu jakąś barbarzyńską metoda robię ;) Wychodzi mi samouctwo niestety ;P Trochę wam zazdroszczę tych kursów, ale teraz to już mi i tak szkoda kasy skoro jakoś działa ;)

      Usuń
    3. Ja przewlekam przez nicielnice palcami, a przez płochę płaskim haczykiem. Zanim się dorobiłam haczyka, używałam małego nieostrego nożyka, też się sprawdzał.
      A jeżeli chodzi o spotkania z innymi tkającymi - dla mnie najcenniejsza jest wymiana - podpatrywanie, opowiadanie, co i jak kto robi. Zawsze przy takich okazjach dowiaduję się, że pewne rzeczy można inaczej niż robiłam do tej pory :). A i tak myślę, że każdy tkacz pracuje tak, jak mu pozwala na to sprzęt,jak mu pasuje i jak mu wygodniej :)

      Usuń
  4. Ploche mam 50 a szydelko jakieś pierwsze wpadło mi do ręki i akurat pasuje i do strun i do plochy nie jest specjalnie grube ani cienkie nie ma na nim nr więc nie wiem jakie jest
    A haczyk mam taki biały plastikowy ale nie podpasowal mi bo ciągle uciekał i musiałam zmieniac szydelko na haczyk co było dość męczące zwłaszcza że ja od razu przewlekam przez strune i od razu przez ploche żeby mi się nie mylilo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja z kolei wolę najpierw przez nicielnice, a dopiero potem przez płochę, bo zawsze przy okazji jeszcze jakiegoś byka wyłapię ;| I to jest zdumiewające ale to się w ogóle nie plącze, jak już przez nicielnice jest przewleczone to potem wszystko równiutko i płocha migiem idzie :)
      Ale to w sumie właśnie jest piekne, że może być tyle sposobów i nie ma stricte nieprawidłowych, bo jesli potem tkanie wychodzi to znaczy że dobrze robiłyśmy, pomimo że każda inaczej :D

      Usuń
    2. A płoch mam kilka różnych, więc haczyk pasuje najlepiej do wszystkich :) I szydełko też mam jedno ulubione :D

      Usuń
    3. No i to lubię :), każda po swojemu i z ulubionymi gadżetami :)!

      Usuń
  5. To i ja dorzucę swoje gratulacje :) Zaczynam powoli zazdraszczać szerokich krosien... ;)
    Patent z haczykiem na sznurku zakładanym na nadgarstek jak najbardziej się sprawdza (mam!), tylko sznurek nie może być zbyt luźny, bo spada, ani zbyt ciasny, bo nie da się operować haczykiem. Dodatkową zaletą jest to, że haczyk wieszam sobie w stałym miejscu na krośnie i jest mniejsza szansa, że się zgubi w różnych dziwnych miejscach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję!
      Z tego, co widzę po dywanikach na blogu, Twoje krosna nie mogą być chyba bardzo wąskie? Chociaż apetyt rośnie w miarę jedzenia - już się zastanawiałam, jak to by było utkać dywan o szerokości 1,5m na przykład... ;-)
      Mój haczyk nie może zwisać swobodnie, bo szybko stałby się obiektem kociego polowania i znalazłabym go przy okazji bardzo gruntownych porządków, albo i nie... Ale mam szafeczkę, w której wszystkie tkackie przydasie są bezpieczne :).

      Usuń
    2. No bardzo wąskie to one nie są, 65 cm wyciągnę ;) Chodzi mi od jakiegoś czasu po głowie, żeby spróbować 'dwuosnowówki' z jednej strony połączonej wątkiem, co ma dać tkaninę o podwójnej szerokości. Ale to jeszcze trochę muszę dojrzeć i się poduczyć. Oj tak, szerokie dywany też są obiektem mojego pożądania...
      Ach te koty :)

      Usuń
    3. Moje poprzednie krosna mają właśnie coś kolo tego 65-67 cm.
      Czy Ty też tak masz z tkaniem? Im dłużej się tym zajmuję, tym więcej mam ochotę wypróbować, nauczyć się itp, a podwójna szerokość też jest na liście do przetestowania. Ciekawe jak to jest przy grubym wątku dywanikowym, czy miejsce złożenia będzie widoczne, ale i tak na pewno mniej niż przy zszywaniu z dwóch części.

      Usuń
    4. Tak, też tak mam, tylko problem w tym, że nie zawsze starcza na to czasu. Pochłania mnie bieżąca praca ;) Co do miejsca złożenia przy podwójnej szerokości to myślę, że nawet jeśli będzie widoczne po zdjęciu z krosna (a pewnie będzie), to po praniu wszystko się ułoży. Mam na myśli pranie dywanika w pralce :D

      Usuń

Pozdrawiam odwiedzających i dziękuję za pozostawione komentarze