środa, 15 stycznia 2014

brzegi metodą Dixon


Zagęszczanie nitek osnowy na brzegach tkaniny ułatwia pracę – dyscyplinuje tkaninę – pomaga ją ustabilizować i uniknąć falowania. 
Przy tkaniu moich ulubionych szmaciaków przekładam po 4 nitki brzegowe przez płochę podwójnie i już to pozwala na uzyskanie ładnego, wyrównanego brzegu.

2
2
1
1
2
2

Anne Dixon opisuje w książce („Handweaver’s pattern book. The essential illustrated guide to over 600 weaves”, o której pisałam tu) bardziej złożoną metodę. Używa do tego po 12 nitek z każdego brzegu.
Opis teoretyczny wygląda tak:

Pierwszy etap - nicielnice
4 zewnętrzne nitki przewlekane przez nicielnice pojedynczo, a kolejnych 8 przewlekanych podwójnie

Schemat przewlekania przez struny nicielnic (lewy brzeg tkaniny)
1
1
1
1
2
2
2
2

Drugi etap – płocha (przy założeniu, że osnowę przewlekamy zgodnie z epi płochy czyli jedna nitka znajduje się w jednej szczelinie)
Wszystkie 12 nitek przewlekamy przez płochę podwójnie – tzn pierwsze 2 nitki w jedną szczelinę, drugie 2 w drugą szczelinę, a potem kolejne 4 w trzecią szczelinę, i jeszcze 4 w 4 szczelinę

Schemat przewlekania przez płochę (lewy brzeg tkaniny)
2
2
4
4


A tu brzegi w praktyce - w szaliku z wełnianą osnową i wełniano-bawełnianym wątkiem: 


 
Obawiałam się, że zagęszczenie będzie zniekształcało wzór, ale okazało się, że wygląda dobrze i spokojnie mogę takie brzegi polecić.

A Wy jakie macie sposoby na brzegi?

6 komentarzy:

  1. Super:) piękny wzór , kolory a brzegi wyszły rewelacyjnie:)
    Pozdrawiam cieplutko Aśka:)

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięki Asiu :)
    osnowa była cieniowana, a wątek jednolity, nastepnym razem spróbuję odwrotnej kombinacji

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne brzegi i piękny szalik. I ładnie objaśniłaś co i jak :-). Moje spotkanie z brzegami Dixon należy zaliczyć do mniej udanych, ale to była tylko jedna próba. Może z inną przędzą będzie lepiej? Zazwyczaj zagęszczam kilka (liczba zależy od grubości nici) nitek brzegowych - brzegi wychodzą ładne i nie ma problemu ze zbyt silnym dobijaniem, nawet przy solidnym machaniu bidłem. A w planach mam wypróbowanie jeszcze innej metody, ale zapomniałam jak brzmi nazwisko autorki, a jakiś geniusz zamknął mi wszystkie pootwierane zakładki, w których - pomiędzy innymi licznymi skarbami ;-) - była instrukcja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ile komplementow :)) dziękuję :)
      To moje drugie podejście do Dixon, pierwsza była próbka i wyszła na tyle dobrze, że spróbowałam w szaliku.
      A jak Ci się zakładka odtworzy to się chętnie dowiem, co to za inna metoda.

      Usuń
  4. Piękny szalik. Przejaśnienia w kolorze osnowy powodują, że mam wrażenie, jakby błyszczała!
    Moje, jak do tej pory, cienkie nitki potrzebują wyższego zagęszczenia niż pisze pani Dixon albo płocha jest z gatunku "smodobijających". Człowiek na nią patrzy, a ona dobija ;) Przyznaję, trochę się obawiałam zagęszczać jeszcze bardziej, ale chyba nie mam wyjścia. Pilnowanie dobicia ręką... jest bardzo męczące. Nie tracę nadziei. Może po przymusowej przerwie, jaka mnie czeka w tkaniu coś się zmieni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) przy tym świetle niełatwo jest zrobić zdjęcie, które oddawałoby rzeczywistość
      O takich gęstościach jak Twoje nitki i "samodobijająca" płocha nawet nie chcę mysleć, bo od samego myslenia wszystko się może splątać...
      Przerwa w tkaniu, o której pisałaś u siebie brzmi tajemniczo, ale lokalizacja mi się podoba ;)

      Usuń

Pozdrawiam odwiedzających i dziękuję za pozostawione komentarze